Sentymentalna podróż w czasie.


W miniony weekend zauważyłam, że zaczynam przypominać swoich rodziców, którzy nie raz i nie dwa z niezrozumiałym dla mnie, wyśmiewanym często zaangażowaniem, pokazywali mi miejsca swojego dzieciństwa. Czy to oznaka starzenia się, czy może dojrzałości – nie ma to większego znaczenia. Wraz z mężem i synkiem zawitaliśmy do mojej babci oraz do miejsca, z którym wiąże się wiele ważnych dla mnie wspomnień. Możliwość pokazania go Antkowi sprawiła mi ogromną radość.

Można powiedzieć, że miasto Oberhausen to z jednej strony jedno z typowych miast w zachodnich Niemczech. Na próżno szukać go w przewodnikach i listach polecanych miejsc, które koniecznie trzeba odwiedzić przed śmiercią 😉 Z drugiej strony to miasto niezwykle ciekawe, dymaniczne, z wieloma atrakcjami. Najsłynniejsza z nich to oczywiście Centro – największe centrum handlowe Europy, ale również symbol miasta – Gasometer, w którym mają miejsce wystawy i eventy artystyczne. 
 
W trakcie wielu moich pobytów w Oberhausen, miałam okazję odwiedzić wiele ciekawych miejsc w samym mieście, jak i regionie. Były to chociażby:
  • wystawa „The Wall” autorstwa Christo i Jeanne Claude

 

  • zoo w Duisburg i tamtejszy wal biały „Ferdinand”
 
Ile by tych wspomnień nie wymieniać i wychwalać, największym sentymentem darzyć będę zawsze te najbardziej prozaiczne, które pamiętam od najmłodszych lat. Dom moich dziadków i samo miasto było dla kilkuletniej dziewczynki z małego, szarego miasta w Polsce, miejscem magicznym. Kiedy w domu wielką atrakcją i oknem na świat była witryna sklepu Pewex, u zachodnich sąsiadów wszystko zachwycało kolorem, zapachem i smakiem. To tam pierwszy raz zjadłam pierwszego hamburgera od Ronalda McDonalda, tam pokochałam frytki, prawdziwe lody truskawkowe i pizzę z oliwkami. Z podnieceniem szłam na „Marktstrasse” – tamtejszy deptak ze sklepami i podziwiałam zupełnie inne niż „u nas” ciuchy, owoce i oczywiście zabawki! Nigdy nie zapomnę mojego szczęscia, kiedy mogłam zajrzeć do „Bonnieland” – wielkiego sklepu dla dzieci, z pluszakami, lalkami i wózkami.

 

 
Oczywiście od tego czasu minęło jakieś 20 lat, zarówno u nas, jak i u nich zaszło wiele zmian – tych na lepsze i tych na gorsze. Dziś ten dawny czar trochę prysł, bo frytki właściwie te same, lody nawet jakby gorsze, a w H&M’ie to już w ogóle jak w domu 🙂 (swoją drogą pamiętam ich jeszcze z pełną nazwą „Hennes and Mauritz”). Teraz zauważam, że centrum u nich tak samo podupada, jak u nas. Sklepy przenoszą się do galerii handlowych, w ich miejsce pojawiają się dyskonty i miejsca pt. „wszystko za 1 euro” a tradycyjne niemieckie knajpki wypierane zostają przez sieciówki, jak choćby „Starbucks”.  Smuci zatem myśl, że miejsca, które kiedyś znałam się zmieniają. Wiele z nich znika bezpowrotnie. Być może właśnie dlatego tym większą miałam radość, kiedy pokazałam Antkowi ulubioną „Marktstrasse”, zabrałam go na „Friedensplatz” do podziwianej niegdyś fontanny, a na drugie śniadanie zasiedliśmy w piekarnio-kawiarni „Horst Hemke„.  A poza tym równie mocno cieszył widok synka, skaczącego po tych samych dywanach i kąpiącego się w tej samej wannie, w mieszkaniu dziadków. 
 
Antek oczywiście nie zdawał sobie sprawy, jak wyjątkowa była ta podróż dla mnie. Cieszył go widok prababci i nowe kąty. Być może nawet przypominał małą mnie, kiedy z wypiekami na twarzy oglądał pokazy delfinów w Zoo Duisburg, albo kiedy sam nie wiedział na co patrzeć podczas zwiedzania „Legoland„. 
 
Ciesze się, że odbyliśmy tę podróż – wesołą, sentymentalna i trochę smutną zarazem. Nie byłaby ona tak wyjątkowa, gdyby nie byłoby tam ze mną moich chłopaków. Teraz pozostaje mi wspominać i po cichu planować następny wyjazd, tym razem jeszcze z córka 🙂
(zdjęcia: www.ruhrgebiet-regionalkunde.de; all-art.org; sendfeld.de; derwesten.de)
 
 
Previous Mdłości? Witam w klubie :)
Next Bo czym byłaby podróż bez pamiątkowych zdjęć?

Suggested Posts

„Bliźniaki?! Nie ma szaaaans …” – Czy aby na pewno?

Witamy w naszym domu. Część III.

Dlaczego czasami mam w życiu pod górke?

Dzień z życia.

5 rzeczy, które warto zrobić przed narodzinami dziecka.

Tata Antka fajny jest!

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *